Lamowato… Grande Finale

Polecimy niechronologicznie bo zaczniemy od najciekawszego czyli od ostatniego dnia festiwalu filmowego Opolskie Lamy. Lekko spóźniony wbiłem na pełnej, na salę w eMOKa, akurat zaczął lecieć Agent 700, potem reszta filmów. Po projekcji przerwa przed galą, wtedy ja szybki spacer do siebie żeby walnąć szybką kawę i zostawić to co zawiozłem do Wrocławia i stamtąd też przywiozłem. Na gali wręczenie nagród, cześć z moich typów się sprawdziła oczywiście. Klimat festiwalu bardzo pozytywny, ode mnie duuuuuuże propsy dla organizatorów, wolontariuszy i całej ekipy festiwalu. Lubie patrzeć jak komuś coś wychodzi, w tym przypadku, moim zdaniem, wyszło wszystko bardzo dobrze. Goście, artyści, nosiciele koszulek z lamami, i Lamki oczywiście, wszystko razem dało bardzo pozytywny wajb ( i nie tylko dzisiaj ale i przez cały czas trwania festiwalu). Nasunęła mnie się pewna myśl, mianowicie chyba bym wolał, żeby miasto Opole było bardziej znane z Lam niż z festiwalu piosenki (z którym ostatnio się tak porobiło, że prawie sam szlam). Mimo, że znam większość (chyba wszystkich raczej) czynnie biorących udział w festiwalu lamowiczów i lamowiczek tylko z widzenia, jeszcze raz duże propsy dla was (co nie znaczy, że nie chciałbym poznać niektórych; na przykład tę panią, co ma na imię prawie tak samo jak ja ), cieszę sie razem z wami, że wyszło. Oczywiście po gali, bankiet na dole, a potem bankiet na ulicy O. niestety się nie wybrałem, bo sam byłem, to tak trochę głupio jak taki freelancer wbijać na bankiet, gdzie nikt cię nie zna. Chyba właśnie puścili sztuczne ognie.
Na filmy się spóźniłem, bo wiadomo – szkoła. 6 rano getap z wyra, sok przecierowy, mineralka, snikerz w pociągu. Chyba się lekko mój żołądek na mnie wkurwił za to, że wczoraj wcisnąłem w niego czypsy fromaż, 6 tostów, pół Broka (teraz przepraszam go zielona herbatą – liściastą oczywiście). Po szkole szybko do tramwaju, potem pociągu, z pociągu do eMOKa, w drodze skorzystałem z dobrodziejstwa kiosków RUCH, czyli polskie komedia za 4,99, tym razem trafiłem na prónet wjeczorofą porom.

It’s time to vote…

Pierwszy dzień konkursowy minął całkiem sprawnie, mimo ze siedziałem bez akompaniamentu jakiegokolwiek, nie było najgorzej. Było dużo ciekawych propozycji. Pani z urną miała bardzo ciepłe i przyjemne spojrzenie (jak zawsze kiedy ją widzę). Dałem jej głos, popatrzyłem na nią i bek tu realiti (w sumie to chciałem jej coś powiedzieć, ale przychodziły mi do głowy same dziwne i głupie rzeczy). Powrót do rzeczywistości polegał na tym, że musiałem iść do brzydkiego sklepu, a to dlatego się tam wybrałem bo wszystko inne w moim zasięgu już pozamykane, na dodatek bardzo głodny byłem. Teraz serowa uczta (exta cziz nie było).

Jutro szkoła. Jest plan jak dotrzeć na druga serię filmów na czas, więc wszytko pod kontrolą (prawie). Odebrałem też film z iwentu, nie najgorzej ale mogło być dużo lepiej. Teraz jeszcze jakiś film przed zaśnięciem, rano piekarnia, targacz, szkoła, targacz, może mój pokój jak zdążę, i eMOKa.

Buddha’s Palm

Festiwal trwa, nadchodzą dwa dni kulminacyjne, dziś spotkanie z reżyserem – aktorem – człowiekiem filmu, mądrzę mówi i mądrze robi. Oby takich więcej, choć z przykrością stwierdzam, że w Polsce co raz mniej ich, przynajmniej tych, o których się słyszy (promocja głupoty ?). Fotostory zrobiłem, właśnie się woła, jutro zobaczę co stworzyłem, trochę się boję, ale na pewno będzie lepiej niż w przypadku mojej relacji z honorowego przypadku. Potem film w eMDeKa. Każdemu dużemu wydarzeniu towarzyszy jakieś małe, w przypadku tego tygodniowego iwentu, też tak jest. Małe wydarzenie w tym przypadku znakomicie pomyślane. (kto chce więcej na temat to doczyta-poczyta).
Miało być dziś VoIP, ale nie wyszło, pewnie z powodu niedyspozycji, zdrowiej zatem. Odzyskałem zagubione i pozostawione w bezpiecznym miejscu rzeczy, choć bezpieczne miejsce nie wiedziało do końca, że te rzeczy wszystkie ma. Muszę jeszcze skomponować list elektroniczny, jutro rano go na sucho (nie jak myjka) przeczytać i posłać do odpowiedniej instytucji – osoby.

Odliczanie trwa 21 do deadline.

biletotok/Sukkar banat

zakupiłem dziś bilety w rekordowej ilości 2, trzeci gratis.

c.d.n.

c.d. następuje, a w nim, kobiety depilują nogi karmelem, czyli elDOaDOemDOigrek dzień kolejny. Dwa płatne bilety, trzeci za free bo to dokumenty (dwa z nich widziałem to odświeżyłem, pozostałe wymiatają). Tak kombinuje jak by tu zrobić, aby jednak załapać się na sobotnie grande finale wszystkiego, zobaczymy.
Już miałem cię tu przepraszać, że nie mogłem odebrać, a tu telefon i wszystko gra, no poza chorobą oczywiście. Znowu zapomniałem kupić wieszaki. Przyszedł tiszert od pana eM. Musze powiedzieć, że BEtrzy się postarało, za taka cenę super jakość, no i zapalniczka, myślałem że to jaja z tym ogniem a tu naprawdę – tym większa moja satysfakcja. Foto odebrane, pooglądane i porozsyłane, zadowolenie ogólne ze sprawowania sie loł bażet replisment hardłeru.